Na uroczyste spotkania przybywają jeszcze pojedynczy, pochyleni wiekiem ludzie w zachowanych jak relikwie wojskowych mundurach, obozowych pasiakach, sterani morderczą pracą „pensjonariusze” sowieckich łagrów, polscy robotnicy przymusowi oraz inne, cudem ocalałe ofiary barbarzyństwa z lat 1939-1945 – ale wkrótce i oni odejdą na zawsze.
Niestety – są na świecie indywidua, którym wydaje się, że dzielące nas od tamtych dni dekady życia w pokojowej Europie potrafiły rozmyć świadomość przyczyn wybuchu i skutków drugiej wojny światowej, że łatwiej z każdym rokiem będzie wypaczyć prawdę o tej straszliwej hekatombie, pochłaniającej miliony istnień ludzkich, obracającej w ruinę tysiące miast i wsi, a także odbierającej Polsce Kresy Wschodnie… Zwycięskie mocarstwa uznały, że mają prawo narzucić swojemu najwierniejszemu sojusznikom taki kształt granic powojennego kraju, jaki zabezpieczy ich własne potrzeby i interesy.
Polska, walcząca od pierwszego do ostatniego dnia wojny, z woli tych samych państw nie dostąpiła nawet zaszczytu uczestniczenia w wielkiej defiladzie zwycięstwa. Nie zabrakło tam za to tych, którzy we Wrześniu 1939 roku zdradzili naszą Ojczyznę - oraz tych, którzy wzięli udział w Jej zbrojnym rozbiorze.
14 lutego 1946 roku powstał dokument, regulujący przesiedlanie dotychczasowych mieszkańców Dolnego Śląska na niemieckie terytorium, będące w strefie okupacji brytyjskiej. Dotyczyło to między innymi dawnych obywateli Bolesławca.
Przed wyjazdem gromadzili się oni w zabudowaniach Bolesławieckich Zakładów Materiałów Ogniotrwałych, wtedy jeszcze określanych przedwojennym mianem „fabryki Hoffmana”. Ekspediowani na Zachód Niemcy przechodzili odprawę, dokonywaną przez specjalną komisję. Jej zadaniem było ustalenie, czy wielkość posiadanych bagaży zgodna jest z zarządzeniami, ściśle określającymi prawa i obowiązki wysiedlanych.
W przeważającej większości ludności niemieckiej zapewniono dostateczne warunki w wagonach oraz opiekę na czas przejazdu do miejsca przeznaczenia, dbano także o obsługę medyczną. Do transportu służyły kryte wagony towarowe, przystosowane odpowiednio do spania i w czasie zimowym zaopatrzone w piecyki. Kursujące wahadłowo składy podstawiano bezpośrednio pod rampę na terenie fabryki.
Świadomość opuszczenia bliskiego miejsca, związanego ze wspomnieniami z dzieciństwa, a także pozostawienia dorobku minionych pokoleń oraz niepewność jutra z pewnością przygnębiały - a nawet wywoływały rozpacz u wielu wysiedlanych. Nie wszyscy też oni bezpośrednio ponosili winę za los, jaki stał się ich udziałem – zresztą w następstwie wcześniejszych zbrodni, dokonywanych przez własnych rodaków.
Zapewne zdarzały się przypadki niewłaściwego - a nawet brutalnego traktowania wywożonych Niemców przez konwojentów bądź inne osoby. Cierpienie każdego niewinnego człowieka jest złem, jednak porównywanie ich nieszczęścia z przerażającą tragedią ludności Zamojszczyzny i innych obszarów podbitej przez hitlerowców Polski jest bezczelnością, wołającą o pomstę do nieba.
Warto przypomnieć choćby warunki, jakie zgotowano zwożonym tu tysiącami robotnikom przymusowym, których życie często było mniej wartościowe dla ich „panów” od życia domowych zwierząt. Wyrafinowane represje, stałe upadlanie i żądanie nadludzkiego wysiłku to codzienność tych, którzy trafiali w łapy większości przedstawicieli „herrenvolku”. Oczywiście zdarzały się chlubne wyjątki, gdy nawet wbrew zarządzeniom władz niemieccy gospodarze szanowali swoich dwudziestowiecznych niewolników i zapewniali im godne warunki bytowania i pracy.
Jednak z reguły za drobne – prawdziwe lub tylko wymyślone – uchybienia, a więc za rzekomą opieszałość w pracy, wyimaginowane próby zbliżenia młodych Polaków do niemieckich kobiet, za urojone sabotaże i inne wydumane „przestępstwa” mordowano w majestacie trzeciorzeszowego „prawa”. Polskie dzieci zamykano w więzieniach i specjalnych obozach, poddawano najokrutniejszym „eksperymentom” pseudomedycznym, porywano rodzicom i jako dobre rasowo poddawano zniemczeniu. Setki zakładników polskich płaciły życiem za niepowodzenia w walce najeźdźców z podziemnymi obrońcami wolności, lub klęski ponoszone na frontach.
Wysiedlenia z Ziem Zachodnich i Północnych dotychczasowych ich mieszkańców nie stanowiły jednak odwetu za doznane wcześniej krzywdy. Taki był wynik rozpętanej przez Niemców wojny, której cenę płacili w powojennych latach obywatele byłej III Rzeszy. Dlatego wszyscy ci, którzy dzisiaj żądają od nas zadośćuczynienia, niechaj zwracają się o nie do właściwego adresata.
Ani Naród Polski ani Państwo Polskie z pewnością nim nie jest!