Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Bolesławiec
Płakowickie dramaty

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
W akcie lokacyjnym Lwówka Śląskiego, wydanym w 1217 roku przez księcia Henryka I Brodatego, pojawiła się także wzmianka o Płakowicach. Do połowy XVIII wieku osada ta przynależała do księstwa jaworskiego, później obejmował ją granicami administracyjnymi powiat bolesławiecki, a następnie „przejął” powiat lwówecki.
Płakowickie  dramaty

Płakowickie  dramaty
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Płakowickie  dramaty
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Przed drugą wojną światową wyróżniano w niej kilka kolonii. 1 stycznia 2000 roku, po przeprowadzeniu referendum, wieś włączono do Lwówka Śląskiego.

Pod Płakowicami doszło w roku 1506 do głośnego, zbójeckiego napadu. Członkowie bandy rycerza-rabusia, Czarnego Krzysztofa, złupili wtedy karawanę kupców. Nieszczęsnych handlarzy wymordowano, a łupem bandytów padło ponad dwa tysiące guldenów.

Po porażce oddziałów napoleońskich nad rzeką Kaczawą 29 sierpnia 1813 roku cofające się wojska francuskie dotarły na zachodnie przedpola wsi, gdzie zostały zatrzymane przez wysokie wody Bobru. Most - zapewne kiepsko naprawiony po wcześniejszych wysadzeniach - zerwał szalejący nurt, więc szybkie przejście do Lwówka było niemożliwe.

Pod naporem żołnierzy Langerona zrozpaczeni Francuzi próbowali wpław pokonać rzekę. Wzburzona woda pochłonęła około dwóch tysięcy napoleońskich wojaków, a kilka kolejnych tysięcy trafiło do niewoli. Pojmano też głównodowodzącego siłami, generała Jacquesa Pierrea Louisa Puthauda i wielu oficerów różnych szarż. Przepadły dwadzieścia cztery działa, Bóbr przepłynęło jedynie kilkudziesięciu żołnierzy…

Wypiętrzenie terenu, zlokalizowane na północny wschód od miasta, nosi obecnie nazwę Wietrznik. Tu powstała przed laty kolonia Lwówka Śląskiego, określana niegdyś mianem Ober Weinberg - Górna Winna Góra. Niższe partie tego wzniesienia, ciągnące się aż po zabudowania leżące w pobliżu Brunowa, zajmował niewielki przysiółek, zwany „Warfe”. Nękały go powodzie i podtopienia wodami wzbierającego co jakiś czas Bobru.

Niemal w najwyższym punkcie Wietrznika około pierwszej połowy XVIII wieku hrabia Bernard von Schmettau, ówczesny właściciel dóbr brunowskich, wzniósł pałac. Na początku XIX wieku dwór ten wraz z okoliczną zabudową gospodarczą, sadem i polami uprawnymi włączono do majątku Brunowa. W czasie walk 1813 roku wśród owocowych drzew i folwarcznych obór rozmieszczono rosyjskie armaty.

Niemym świadkiem zmagań, toczonych na południe od pałacu w obszarze tak zwanej „Łąki świętego Ducha”, był stojący tu aż do początku dwudziestego stulecia osiemnastowieczny, drewniany wiatrak.

10 czerwca 1905 roku sąsiadujące z nim zabudowania stały się tłem strasznej zbrodni. Tego dnia późnym wieczorem niejaki August Sternickel zamordował tu młynarza Kappego, po czym podpalił jego dom, by zatrzeć ślady przestępstwa. Wiatr rozprzestrzenił ogień na całe obejście, które doszczętnie spłonęło. Teren dawnego pogorzeliska zajmuje obecnie lwóweckie osiedle mieszkaniowe przy ulicy Pięknej.

Wkrótce po zakończeniu drugiej światowej hekatomby Płakowice przyjęły sieroty wojenne z Grecji i Macedonii. Potem trafiły tu dzieci koreańskie, które długie pociągi dowoziły nieistniejącą już linią kolejową do niewielkiego płakowickiego przystanku. Tak swój pobyt w gościnnej Polsce rozpoczynały nieletnie ofiary bratobójczej wojny. Były zalęknione i nieludzko zmęczone, ich mordęga w wagonach trwała wiele dni, składy pokonywały bowiem znaczną część terytorium Chin i Związku Sowieckiego.

Ciche, posłuszne i karne ustawiały się na peronie w szyku, by pod kierunkiem opiekunów koreańskich i przybyłych wychowawców polskich pójść wprost do miejsca, które miało zastąpić ich zrujnowane domy, pozostawione tysiące kilometrów stąd.

Płakowice celowo wybrano jako miejsce położone w sporej odległości od wielkich aglomeracji miejskich. Organizacja tego ośrodka objęta była tajemnicą. Mieszkańcy okolicy długo nie byli świadomi, iż w zabudowaniach dawnego szpitala żyją koreańskie dzieci, potwornie skrzywdzone przez własnych rodaków, toczących z sobą bezrozumną, krwawą ideologiczną wojnę.

Początkowo mali przybysze zupełnie nie znali języka polskiego, byli zagubieni, cisi i zdyscyplinowani. Obcy polskim metodom, bezduszny rygor narzucali im koreańscy opiekunowie. Nasi wychowawcy nie akceptowali podobnej surowości, pod ich wpływem dryl ten został więc wkrótce zarzucony. Polskich nauczycieli, personel gospodarczy ośrodka i sieroty szybko połączyła niezwykle silna, emocjonalna więź.

Niestety - rok 1959 przyniósł kres ich spokojnego życia. Stało się to na żądanie władz Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej. Traumatyczne doznania i ból towarzyszyły wyjazdowi azjatyckich wychowanków. Większość z nich pragnęła zostać w Polsce i tu żyć. Były tylko dziećmi, a jednak stały się obiektem rozgrywek politycznych…

Sporadyczne, najprawdopodobniej też celowo utrudniane kontakty listowne szybko się urwały. Dzisiaj o pobycie w Płakowicach małych gości z dalekiej Azji przypomina tablica, wmurowana w ścianę ich dawnej szkoły. Napis na niej głosi : „W tej szkole w latach 1953-1959 uczyły się dzieci koreańskie, sieroty wojenne. Nigdy nie zapomnimy serdecznej i troskliwej opieki narodu polskiego”.


Zdzisław Abramowicz



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Sobota 20 kwietnia 2024
Imieniny
Agnieszki, Amalii, Czecha

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl